Część II - Rozdział trzeci

CzęśćII
 
 
 
III
 
 
    Dziewczynki siedziały w pokoju, czekając na Filipa. Były podekscytowane perspektywą dzisiejszej jazdy.
      - Możecie już wyjść - Filip wsunął głowę przez uchylone drzwi - tylko ani słowa nikomu.
      - A klej? - krzyknęła Karolina.
       - Ciii - Filip położył palec na ustach - mówiłem wam, że to tajemnica! Przyniosę wam na jazdę - dodał szeptem i zamknął drzwi.
     - Jesteście pewne, że on ma ten klej? - Karolina zaczynała powoli wątpić - może pani Marta ma rację?
     - Coś ty? - Agnieszka zareagowała gwałtownie - widzisz przecież, że nikt nie potrafi, tylko ci, którzy mają klej. Po co Filip miałby nas nabierać?
     - Nie wiem - Basia przypomniała sobie łóżka w koniowozie - może chciał, żebyśmy wyczyściły jego konie?
     - Przecież mógł powiedzieć i tak byśmy mu wyczyściły - Paulina była przekonana o istnieniu kleju. Rozmowę przerwał dzwonek na obiad. Pani Grażynka nie lubiła, kiedy ktoś spóźniał się na posiłki, a poza tym, kiedy przychodziło się za późno, zawsze mogło czegoś brakować - i to na pewno czegoś najsmaczniejszego. Pani Grażynka mówiła wtedy: „Kto późno przychodzi, sam sobie szkodzi".
 
Był oczywiście jeszcze jeden powód, żeby spieszyć się tego dnia na obiad. Przy obiedzie pani Marta zazwyczaj rozdzielała konie. Wczoraj w lesie mówiła, że idzie im całkiem nieźle i powoli trzeba będzie zacząć jeździć na ujeżdżalni. Może właśnie dzisiaj?
Obiad dziewczynki jadły przy stole klubowym. Nie wolno było wygłupiać się przy nim jak przy stole obozowym, trzeba było wyciągać łyżeczkę ze szklanki i nie wolno było jeść rękami, ale za to rozmawiało się o ciekawych rzeczach. Można było zadawać pytania i zawsze ktoś poważnie odpowiedział.
    - Pani Marto, będziemy dzisiaj jeździły na ujeżdżalni? - Karolina była jak zwykle najodważniejsza.
    - A bardzo byście już chciały? - pani Marta uśmiechnęła się tajemniczo.
    - Ja bym chciała, a najbardziej chciałabym już skakać - odpowiedziała natychmiast Karolina.
    - Ja też - dodały dziewczynki.
    - Dobrze, myślę, że już możecie zacząć jeździć na ujeżdżalni, ale to nie jest takie proste jak w lesie, mam nadzieję, że nie usłyszę narzekań - zaznaczyła na wszelki wypadek pani Marta.
Zapewnieniom nie było końca. Dziewczynki już bardzo, bardzo chciały spróbować swoich sił na „prawdziwej" jeździe.
 
Pani Marta rozdzieliła konie.
     - Będę za piętnaście trzecia, pomogę wam siodłać - dodała.
     - Ja im pomogę osiodłać - Filip powiedział to od niechcenia i tylko czerwone końcówki uszu wskazywały, że nie kryje się za tym chęć bezinteresownej pomocy.
     - O! To mi się podoba! - pan Mikołaj jak zwykle brał wszystko za dobrą monetę - widać, ze robisz się coraz bardziej dorosły. Pamiętajcie panny - zwrócił się do dziewczynek - kiedy wy będziecie starsze, też będziecie musiały pomagać młodszym! Takie są zasady u nas w klubie.
Filip nie odezwał się ani słowem, tylko uszy robiły mu się coraz bardziej czerwone.
 
Dziewczynki nie czekały nawet na deser. Na ujeżdżalni konie muszą być wyczyszczone jak na zawodach. Kiedy ludzie z obozu dowiedzą się, że będą jeździły na ujeżdżalni, z pewnością przyjdą i będą chcieli się nabijać. Nie mogły im dać żadnego pretekstu. Filip przyszedł do stajni, kiedy jeszcze czyściły konie. Przyniósł siodła dla wszystkich i był miły jak nigdy. Kiedy wszystkie konie były już osiodłane, Karolina stanowczym głosem zażądała:
     - Klej.
Filip wyciągnął ze swojej szafy plastikowy pojemnik w kształcie słoika. Na etykiecie narysowane było siodło, a napis głosił "Lederfett". Dziewczynki przysunęły się do Filipa trzymającego tajemniczy pojemnik.
     - To jest to? - spytała z niedowierzaniem Karolina.
     - No - odpowiedział niezbyt pewnie Filip.
     - Przecież tu jest napisane ,,Lederfett", a to znaczy smar do skóry - Karolina uczyła się niemieckiego.
     - A co ty myślisz! - Filip próbował ukryć niepewność - że specjalny klej dla sportowców będzie miał napis?! Wtedy każdy by sobie mógł wysmarować siodło i nikt nie musiałby uczyć się jeździć.
Było to jakieś wytłumaczenie, ale dziewczynki mimo wszystko robiły się coraz bardziej podejrzliwe. Karolina wsadziła palec do „kleju".
    - No przecież to się wcale nie klei, tylko jest zwyczajnie tłuste - powiedziała coraz bardziej poirytowana.
    - Nie chcecie, to nie! - Filip zakręcił pokrywkę i miał zamiar wyjść ze stajni.
    - Czego nie chcą? - trafił prosto na panią Martę, zniecierpliwioną, że dziewczynki jeszcze nie wyjeżdżają. W stajni zapadła cisza. Żadna nie chciała się zdradzić, że wie o kleju. Chociaż pewnie pani Marta i tak by się zorientowała, gdyby tylko zobaczyła, że jadą kłusem
    - To nie smar, tylko klej do... - Paulina spojrzała na Filipa i zamilkła.
    - Klej do...? - Marta koniecznie chciała się dowiedzieć czegoś na temat tajemniczego kleju.
    - Filip nam powiedział - zaczęła jak zwykle najodważniejsza Karolina - że ma klej, którym smaruje się siodło, żeby nie wybijało w kłusie ćwiczebnym, ale ja od początku nie chciałam w to wierzyć - dodała stanowczo.
    - Klej do kłusa?! - parsknęła śmiechem pani Marta - a czego chciał w zamian?
    - Nic takiego, chciał, żebyśmy mu wyczyściły konie - zachichotała po swojemu Paulina - a my i tak byśmy mu te konie wyczyściły.
    - Czyli to wy wyczyściłyście mu dzisiaj konie? - nie dowierzała pani Marta - a Mikołaj od dwóch godzin mówi tylko o tym, jaki Filip  zrobił się porządny, i że sam by tych koni lepiej nie wyczyścił. Ciekawe, co powie, kiedy dowie się prawdy?!
    - Nie! Błagam! - Filip zrobił taką minę, że wszystkim zrobiło się go żal.
    - Naprawdę nie ma takiego kleju? - Basia sama nie wiedziała już, co ma myśleć.
    - No, Filip? - pani Marta przestała się śmiać.
    - Nie ma - Filip spuścił głowę - na ujeżdżalni będzie wam łatwiej wysiedzieć kłus niż w terenie. Później to już będzie łatwe.
    - Co proponujesz, żebyśmy nie powiedziały Mikołajowi? - Marta nie miała zamiaru puścić mu tego płazem.
    - Też im wyczyszczę konie - odparł zrezygnowany Filiр.
    - Po dwa razy! - Karolina była wściekła, że prawie dała się nabrać.
    - No - Filip na samą myśl, że Mikołaj miał by się dowiedzieć, gotów był czyścić dziewczynom konie przez tydzień.
    - Ja tam będę sobie konie czyścić sama - Agnieszka uśmiechnęła się do Filipa.
Nie tylko ładna, ale i fajna - pomyślał Filip. Od początku mu się podobała.
 
 
 
 
Aktualizacja z 2023 roku:
 
W czasach gdy książka była pisana, klej do łydek był tylko podstępem Filipa, dzięki któremu chciał podejść nieświadome dziewczynki. Mamy rok 2023 i klej do łydek jest dostępny na rynku! Czyżby jasnowidzenie...?