Część III
VIII
Na parkurze roiło się od malutkich jeźdźców i ich trenerów. Niemal przy każdej przeszkodzie stała, zawzięcie o czymś dyskutująca, para. Po ruchach trenerów widać było wyraźnie, że omawiają ze swoimi podopiecznymi plan przejazdu. Co chwilę któryś podnosił zaciśnięte pięści na wysokości brzucha i wykonywał charakterystyczne ruchy biodrami, jak gdyby chciał pokazać zawodnikowi, w jaki sposób to, o czym mówi, zrobić na koniu. Malcy, z których najstarsi mieli po jedenaście lat, zachowywali się różnie. Jedni byli wpatrzeni w trenerów, inni stali ze spuszczonymi głowami i batem robili znaki na piasku, jeszcze inni rozglądali się dookoła, jak gdyby to, co mówi trener, zupełnie ich nie interesowało. W powietrzu wyczuwało się bojowy nastrój, wszyscy przyjechali tutaj po medal, a medale były tylko trzy.
Sabrina i pani Marta szły powoli i przy każdej przeszkodzie powtarzały parkur od początku. Sabrina strasznie chciała uważać na to, co mówi pani Marta, ale nie było to takie proste, bo dookoła ciągle coś się działo. Na szczęście pani Marta zupełnie się nie denerwowała jak na innych zawodach, mówiła tylko od czasu do czasu "skup się, Sabrinka". Wtedy Sabrina się skupiała i znowu udawało się przejść do następnej przeszkody. Kiedy doszły wreszcie do ostatniej, pani Marta jak zwykle kazała przejść jeszcze raz od początku, razem ze wszystkimi kołami, które trzeba było wykonać. Skupianie wyraźnie się udało Sabrinie, bo nie popełniła żadnego błędu i pani Marta, która stała cały czas na środku, była zadowolona.
- Dobrze, Sabrinka - powiedziała, kiedy dziewczynka podeszła do niej z powrotem - biegnij teraz do Krecika, weź od niej Tipka i zaczynaj kłusować.
Z głośników słychać było muzykę i spiker tłumaczył publiczności, na czym polegać będzie pierwszy półfinał dla grupy A. Dookoła parkuru ustawionych było pięć stolików pod parasolami, przy których zajmowali już miejsca sędziowie mający oceniać styl zawodników.
- Niech się dzieje, co chce - westchnęła pani Marta, idąc powoli za Sabriną w stronę rozprężalni.
Konkurs się zaczął. Sabrina startowała jako siódma, bo poprzedniego dnia wylosowała taki numer startowy. Tylko czy to będzie szczęśliwa siódemka, pani Marta poważnie się martwiła. Okazało się, że nie było powodów do zmartwień. Sabrina pokonała parkur bezbłędnie. Oceny stylu też były bardzo dobre.
- Dobrze, mała - pani Marta poklepała Tipka po zadzie, kiedy Sabrina zjeżdżała z parkuru - pociągnęłaś wewnętrzną wodzą na kole środkowym i tam ci skrzyżował, ale poza tym super.
Po pierwszym dniu Sabrina zajmowała czwarte miejsce, ale od pierwszego dzieliło ją zaledwie kilka dziesiątych punktu. Super.
Grupa B nie była już rozgrywana na styl. Był to konkurs zwykły, czyli przy równej liczbie punktów karnych o zwycięstwie decydował czas. W Mistrzostwach nie miało to jednak żadnego znaczenia, ważne było tylko, żeby nie popełnić błędu i nie mieć punktów karnych. W klasyfikacji generalnej tylko to było istotne.
Matylda startowała najpierw na Miniaturce. Pierwszego dnia parkur miał wysokość 80 cm. Bezbłędny przejazd był dla Matyldy raczej formalnością. Tak się też stało. Kiedy zjeżdżała z parkuru spiker, powiedział tylko: "Zero punktów karnych, czas w normie". W Mistrzostwach zajęła pierwsze miejsce ex aequo razem z siedmioma innymi zawodnikami.
Kiedy wyjechała na Berku, pani Marta i pan Mikołaj stali przy wjeździe zupełnie spokojni, bo przecież nic nie mogło się już wydarzyć. Matylda ruszyła, pokonała pierwszą przeszkodę, przeszła do kłusa, ukłoniła się i skierowała konia do wyjazdu, uśmiechając się, wyraźnie z siebie zadowolona.
- Boże, co ona robi? - wyszeptała pani Marta blada jak papier.
- Nie mam pojęcia! - pan Mikołaj też wyglądał na zdezorientowanego - chyba nie kazałaś jej podziękować dzisiaj?
- Masz mnie za idiotkę? - pani Marta spojrzała wściekła na pana Mikołaja.
- Matylda, coś ty zrobiła najlepszego? - padło pytanie, kiedy przejeżdżała obok wyjścia.
- Nie chciałam go męczyć! - Matylda była uśmiechnięta i zadowolona z siebie - mam przecież zerowy na Miniaturce.
- Matylda, czy ty nie... - rozpoczął pan Mikołaj, ale pani Marta chwyciła go za rękaw.
- Dobrze, jedź do stajni - powiedziała do Matyldy, a kiedy ta odjechała, dodała do pana Mikołaja - teraz nic już nie pomożesz, a tylko ją zdenerwujesz, wytłumaczysz jej jutro wieczorem. I módlmy się, żeby nie musiała tego zrozumieć wcześniej.
- Masz rację - zgodził się pan Mikołaj - przepraszam, że pomyślałem, że to twoja decyzja.
- Miło by było, gdybyś przestał uważać mnie za idiotkę - pani Marta uśmiechnęła się smutno.
- Przecież wiesz, że... - pan Mikołaj usiłował się tłumaczyć.
- Już dobrze, chodź, idziemy usiąść sobie na trybunach. Mamy dwie godziny czasu.
Piątek dobiegł końca już bez niespodzianek. Filip i Romek też pokonali parkury bezbłędnie. Po pierwszym półfinale byli na pierwszym miejscu razem z dziesięcioma innymi zawodnikami.
c.d.n.
Poznaj przepisy PZJ i dowiedz się wszystkiego o Odznakach Jeździeckich